środa, 30 grudnia 2009

High School

Szkoła to jeden z głównych celów dla, których tu jestem. Już od jakiegoś czasu moim marzeniem było amerykańskie liceum. Wydaje mi się, że każdy poradzi sobie tutaj w szkole. W Europie uważamy, że w USA jest niski poziom, muszę przyznać, że w porównaniu ze szkołą w Polsce jest to prawda, ale o wiele bardziej podoba mi się tutaj, a dlaczego? Chciałabym zaznaczyć, że tutaj jeżeli chcemy się uczyć możesz wybrać sobie wysoki poziom- AP(bardzo wysoki poziom), dostają za to credit do college, a jeżeli po prostu chcesz przejść przez liceum wybierasz sobie takie klasy(wiele osób tak robi bo zakłada, że nigdy ich nie będzie stać na college, ale są w błędzie bo tutaj system stypendialny jest bardzo rozwinięty) . Tutaj każdy uczeń ma counsellor, z którym układasz sobie plan i jeżeli masz jakieś problemy to przeważnie zwracasz się do niego. U nas w Polsce mamy narzucone czego mamy się uczyć, za ucznia się decyduje, tu jest przeciwnie to uczeń decyduje o swojej edukacji i w jakim kierunku chce się kształcić.

Moja szkoła to Lake Stevens High School, w której uczy się około 2000 uczniów, a w Polsce miałam jakieś 700, ogromna różnica. Początki jak pamiętacie były ciężkie. Przed wyjazdem i rozpoczęciem roku szkolnego miałam wiele obaw, że sobie nie poradzę, nic nie będę rozumieć i jak ja przetrwam ten rok? Po prawie 5 miesiącach radzę sobie bardzo dobrze, po raz pierwszy raz w życiu chodzenie do szkoły jest przyjemne i czerpię z tego radość, a przede wszystkim czuję, że się rozwijam, robię to co chcę i lubię. W Polsce zawsze się zastawiałam się dlaczego mam się uczyć chemii, fizyki i innych niepotrzebnych przedmiotów(byłam w klasie humanistycznej, a miałam z tych przedmiotów więcej nauki) oraz, że uczymy się tylko teorii, a gdzie praktyka? Tutaj jest przeciwnie masz więcej praktyki i czuję, że rzeczy, których się uczę, wykorzystam w życiu. W mojej szkole mamy dwa semestry, każdego dnia mam 6 lekcji (codziennie te same), od 7.35 do 14.10, w zależności z jakim nauczycielem masz 4 lekcję to taki masz lunch, ja mam trzeci(od 11.40 do 12.10). Na początku trudno było się przyzwyczaić, że przerwa między lekcjami trwa 5 minut. W szkole mamy cafeterie gdzie większość spędza lunch, możesz kupić ciepły posiłek, spędzić czas z przyjaciółmi. Mamy Cove(to jest taki sklepik) gdzie możesz kupić gadżety z logiem szkoły, kawę, herbatę i różne słodkości. Biblioteka jest bardzo dobrze wyposażona, gdzie znajdują się wygodne fotele (dobre miejsce do wypoczynku pod czas lunchu). Mamy kilka sal gimnastycznych, basen, boiska (teraz je przebudowują). Podsumowując szkoła jest bardzo dobrze wyposażona i każda sala, w której mamy lekcje jest kolorowa, aż miło się uczyć. Widziałam pytania w jakim języku piszę swoje sprawdziany. Oczywiście, że wszystkie quizy, testy, piszę w języku angielskim, ale jeżeli jest taka potrzeba zawszę mogę korzystać ze słownika, ale nie robię tego za często. Nauczyciele są bardzo pomocni i wyrozumiali. Chciałabym się trochę zatrzymać przy tym temacie. Tutaj odczuwam, że nauczyciele lubią swoją pracę, są spokojni i opanowani, a przede wszystkim są dla Ciebie jak przyjaciele, naprawdę wiem, że mogę się do nich zwrócić z moimi problemami i poprosić o pomoc, na samym początku czułam od nich wielkie wsparcie i nadal tak jest. W Polsce odczuwałam, że większość moich nauczycieli nie lubiło swojej pracy i zachowywali się jakby to była kara i czasami w ogóle nam nie tłumaczyli (Chciałabym zaznaczyć, że miałam kilku bardzo dobrych nauczycieli w Polsce, których bardzo lubiłam i na pewno na długo ich zapamiętam). Jak większość wie, tutaj nie ma czegoś takiego jak klasa. Każdą lekcję mam przeważnie z innymi ludźmi, jak dla mnie jest to dobre rozwiązanie. Gdy u nas ludzie spędzają ze sobą 3 lata nie jest to dobre, ponieważ tworzą się grupy i rodzą się konflikty, ale nigdy się o tym nie mówi. Stres towarzyszył mi od zawsze w szkole, wyniszczał mnie, po prostu należę do ludzi, których obchodzi nauka i ich oceny. Tutaj w ogóle się nie stresuję, nie ma pytania przy tablicy, niezapowiedzianych kartkówek, tutaj w szkole starają w Ciebie wpoić systematyczność i dobrze im to wychodzi. Mam nadzieje, że w miarę wam przybliżyłam szkołę w USA, na ten temat można pisać i pisać dlatego moja notka może być trochę chaotyczna.

Podsumowując o wiele bardziej podoba mi się system edukacji tutaj gdzie możesz się rozwijać, uczysz się tego co chcesz, masz dużo możliwości, a co najważniejsze szkoła to nie tylko nauka, ale coś więcej- miejsce rozwijania siebie(sport, inne kluby i to nie wszystko). Pamiętam jak źle czułam się w liceum(prawie jak w więzieniu), jak bardzo czekałam na ten rok, na nową szkołę i nie zawiodłam się. Choć jestem tak daleko od domu, rodziny i przyjaciół, jestem szczęśliwa, moje życie jest bardziej kolorowe i jednym z powodów jest szkoła bo jestem w takim wieku, że większość mojego czasu spędzam w szkole i tak powinno być. Jeżeli marzysz aby przez rok być uczniem high school, nie masz czego się bać, strach ma tylko wielkie oczy, my uczniowie z zagranicy zazwyczaj jesteśmy w samej czołówce. Mam nadzieje, że trochę udało mi się przybliżyć jak szkoła wygląda tutaj.(Może i poziom jest tu niższy, ale jeżeli chcesz się naprawdę uczyć, rozwijać swoje pasje to masz możliwości).

wtorek, 29 grudnia 2009

Seattle

W Seattle było super! Czas spędzony w tym mieście uświadomił mi jak bardzo tęsknię za Warszawą, za życiem w dużym mieście, do tego jestem stworzona, czułam się jak w domu. Każdy marzy aby trafić do stanu jak California czy Floryda, ale wiecie co jestem szczęśliwa, że tu trafiłam ponieważ Seattle jest mało znanym miastem, nie wspomnę o Waszyngtonie, dużo ludzi nie miało pojęcia, że istnieje taki stan lub myśleli, że mówię o Washington D.C., ale wracam do tego o czym jest notka czyli o mojej wycieczce do Seattle.

Musiałam rano wstać, a tak chciałam zostać i poleżeć sobie, ale zmobilizowałam się, wzięłam szybki prysznic, wypiłam sok i byłam gotowa. Martwiłam się trochę bo było pochmurnie, a to jak dla mnie oznacza jedno… deszcz bo tu przecież taka pogoda jest bardzo często, ale ostatnio mamy dużo słońca choć jest zimno. Pojechałyśmy zabrać Julie i w drogę, dała mi prezent od Deby, która jest teraz w Oklahomie, dostałam koszulkę w ślicznym niebieskim kolorze. Jakieś 50 minut później byłyśmy w Seattle. Naszym pierwszym przystankiem było Burke Museum, które znajduje się na campusie University of Washington. Żałuję, że nie można było tam robić zdjęć. Największe wrażenie wywarła na mnie wystawa Crussin’ the Fossil Freeway (co jakiś czas zmieniają wystawy w jednej sali) artysta i paleontolog przez 10 lat jeździli po kraju i zbierali co się da, strasznie duże wrażenie zrobiły na mnie jego prace, świetne, żałuje, że nie mogłam zrobić zdjęć i wam pokazać, coś co było warto zobaczyć. Następnie udałyśmy się na spacer po campusie, tutaj studiuje moja host siostra, tak samo jak jej bracia. Pokochałam to miejsce od razu, jak wiecie w USA, campus to jak małe miasteczka, strasznie urocze miejsce, mogłabym tu studiować, a bardziej chciałabym… nigdy nie mów nigdy. Drugim przystankiem było Seattle Center. Moja host mom udała się tam i dała mi i Julie tyle czasu ile chciałyśmy. Najpierw udałyśmy się na Space Needle! Było super, kocham coś takiego, że wjeżdżasz wysoko i możesz podziwiać panoramę miasta, ogólnie byłam miałyśmy szczęście bo było dość słonecznie więc był naprawdę dobry widok. Porobiłyśmy dużo zdjęć, strasznie miły starszy pan oferował nam, że zrobi nam obu zdjęcie i skorzystałyśmy i to nawet dwa razy. Jak zjechałyśmy na dół, udałyśmy się do sklepu z pamiątki, oczywiście zostawiłam tam trochę pieniędzy bo jak mogło być inaczej. Mam nadzieje, że uda mi się jeszcze wjechać na Space Needle wieczorem, to takie moje małe marzenie. Potem udałyśmy się do Experience Music Project and Science Fiction Museum and Hall of Fame, które znajduje się w bardzo interesującym budynku, tego kształtu nie da się opisać, trzeba zobaczyć na własne oczy. Było to duże i były tłumy, ale bawiłyśmy się dobrze. I to koniec naszej wycieczki, spotkałyśmy się z moją host mom i udałyśmy się do domu aby ominąć korki. Po drodze pojechałyśmy do Target(jak zawsze wydałam tam dużo sumę, tutaj wydaje mi się, że podstawowe rzeczy jak szampony, jedzenie jest droższe, a może po prostu zawsze moja mama dla mnie kupowała i nie musiałam nic na to wydawać). W sobotę jadę z moimi host parents do Seattle do muzeum lotnictwa.

Podsumowując bardzo udany dzień, jeden z najlepszych dni od kiedy tu jestem. Nie miałabym nic przeciwko przenieść się do Seattle na pozostałe 6 miesięcy, a właśnie czas szybko leci. Na początku lutego jedna z najbliższych mi osób tutaj wraca do domu. Deby z Brazylii bo jest tu tylko na semestr, już za miesiąc wraca, a teraz dopadła ją wielka tęsknota, będę za nią bardzo tęsknić, ale wierzę w to, że odwiedzi mnie w Warszawie, a ja ją. Zdarzają mi się chwile, że tęsknię bardzo, ale głównie staram się nie myśleć o tym, tylko korzystać z tego co mam bo wiem, że wiele osób chciało by być na moim miejscu, to przygoda mojego życia, przez te kilka miesięcy wiele się tutaj nauczyłam, ale kończę moje rozmyślania bo to kiedy indziej będzie o tym notka. Od jutro muszę zacząć robić rzeczy do szkoły, a raczej powinnam zobaczymy co z tego wyjdzie. Następna notka będzie na temat szkoły ponieważ pojawiły się komentarze, że chcielibyście abym taką napisała i zrobię to z chęcią. Na dziś to już koniec. Chciałabym podziękować Karolinie za niespodziewaną kartkę i najlepszy list na całym świecie!

Przed Burke Museum

Na UW campus

Mogłyśmy zobaczyć Mount Rainier

Radość,radość z powodu bycia w dużym mieście!

Z Julie

Space Needle

I jak tu nie kochać Seattle, prawie jak w Grey's Anatomy

Nigdy bym nie powiedziała, że to muzeum

Szalone Europejki!

Takie fajne coś

To była jakby sala dyskotekowa

Meduza

niedziela, 27 grudnia 2009

Po Świętach


Święta, święta i po świętach. Jest niedziela, u mnie jeszcze przed południem, dziś jedziemy na hokeja, a jutro Valerie zabiera mnie i Julie do Seattle! Już się nie mogę doczekać.

W Stanach Święta nie są obchodzone tak jak u nas, jest dość dużo różnic. Mieliśmy uroczystą kolacje, byli prawie wszyscy z rodziny mojego host taty i brat mojej host mom ze swoją rodziną. Nie jedzą ryb (mieliśmy trochę łososia), głównym posiłkiem jest mięso( indyk, szynka), ziemniaki, sałatki, przystawki i mnóstwo słodkości( jak dla mnie tylko jedno ciasto dało się zjeść bo było domowej roboty, resztę pozostawię bez komentarza, reszta tak słodka, że aż na samą myśl mam mdłości). Chciałam się z nimi podzielić swoją kulturą dlatego były pierogi i barszcz(znalazłam go w sklepie z europejską żywnością), ale oprócz mnie nikt go nie spróbował. Gdy wszyscy zjedli najpierw mieliśmy White Elephant- to są prezenty za jakieś 5$ lub coś co masz w domu, głównie chodzi aby było to coś śmiesznego. Było to bardzo zabawne, wszyscy mieli dużo śmiechu. Gra polega na tym, że losujesz numery i w takiej kolejności wybierasz prezent, potem gdy wszyscy skończą puszcza się 2 kostki i jeżeli masz dublet możesz komuś skraść co Ci się podoba i oddajesz mu swój prezent i tak przez 5 minut. Najbardziej pożądany był alkohol. Następnie taka sama gra tylko, że to już były normalne podarunki wartości 20$. Po wszystkim był deser, a potem niedługo każdy zaczął się rozchodzić. Posprzątaliśmy i ja szybko poszłam spać bo byłam strasznie zmęczona. Zapomniałam napisać, że jedna osoba zadała mi pytanie czy mamy w Polsce kartki urodzinowe i świąteczne… Tutaj prezenty otwiera się 25 grudnia, więc wszyscy wstali, zjedliśmy całą rodzinką śniadanie i zabraliśmy się do otwierania prezentów i skarpet. Podsumowując w Święta dostałam: gift card do iTunes i Macy’s, czekolady, podróżną poduszkę w kształcie kota, zestaw do manicure i pedicure z kosmetyczką, zestaw małych kosmetyków, Uno, szalik, kapcie, fioletową bluzę z napisem Washington, książkę do GED, w skarpecie miałam bardzo dużo słodyczy, małą latarkę i inne drobiazgami i to wszystko, ale nawet nie pamiętam. Dostałam także piękne prezenty i kartki świąteczne z Polski. W sobotę pojechaliśmy na zakupy, ale nic nie znalazłam. Tutaj jest tylko jeden dzień Świąt. W tym roku jakoś nie czułam magi Świąt.

Wracam do czytania książki „The Time Traveler’s Wife”.

czwartek, 24 grudnia 2009

Wesołych Świąt!

Kochani
Pierwszy raz w moim życiu jest taka sytuacja, że spędzamy święta osobno. Cieszę się na te święta ponieważ poznam nowe zwyczaje, ale bardzo za wami tęsknię . Choć jestem na drugim końcu świata to w ten wigilijny wieczór będę myślami z Wami. Rodzino, przyjaciele, czytelnicy bloga…

Boże Narodzenie wkrótce, więc życzę Ci szczerze
Ciepłych chwil w rodzinie w Wigilijną Wieczerzę
Wszystko w złocie, zieleni, czerwieni
Niech Nowy Rok będzie pełen nadziei
By spełniło się choć jedno z twoich marzeń
Dużo szczęścia i niezapomnianych wrażeń!

KOCHAM WAS!Dziękuję Mamo po raz kolejny,że umożliwiłaś mi ten wyjazd. Patrycjo jak wrócę to będziemy razem gotować!


Coraz więcej prezentów!

wtorek, 22 grudnia 2009

Winter Break

W piątek był ostatni dzień szkoły w tym roku i teraz mam wolne! W piątek czułam się jak Święty Mikołaj miałam dla niektórych nauczycieli małe prezenty i dla moich przyjaciół tutaj. Na ostatniej lekcji odbył się mecz koszykówki uczniowie przeciwko nauczycielom, oczywiście kto wygrał? Uczniowie!

W sobotę spędziłam cały dzień na zakupach z Julie, było zabawnie, kupiłam prezenty, ale dla siebie nic nie znalazłam. Miałam okazję zobaczyć malutką host siostrę Julie, jest cudowna! Uwielbiam małe dzieci. Niedzielę spędziłam znowu na zakupach, ale za to z moją host siostrą Chloe, było przyjemnie w końcu spędzić razem trochę czasu. Moi host rodzice w sobotę byli w Kanadzie na meczu hokeja, a w niedzielę też wybrali się na zakupy. W poniedziałek sprzątałyśmy z Valerie, a we wtorek ja,Valerie i Kayla jedziemy na ostatnie zakupy przed świętami, muszę dokupić jeszcze parę rzeczy.

W niedzielę dostałam list z Białego Domu(odpowiedź na mój list do Obamy) rozbawiło mnie to, wiadomo, że on tego nie czyta, ale mojego listu nikt nie przeczytał bo jak wytłumaczyć „ I am always eager to hear from young Americans like you.” Jak dla mnie zabawne, ale i smutne. Kończę bo obiad czeka, spodziewajcie się świątecznej notki.

Christmas stocking

Choinka


Prezenty i kartki z Polski, od mamy i siostry oraz Kasi(jeszcze raz dziękuję za niespodziankę!)

wtorek, 15 grudnia 2009

Jingle Bells


Ichi, Aga, Manuela

W niedzielę spadł pierwszy śnieg w Lake Stevens, chciałabym zaznaczyć, że tutaj to duża sprawa jak pada śnieg ze względu na komunikację dlatego w poniedziałek mieliśmy 2 hour late start. Po szkole zostałam razem z moją grupą z Creative Writing kręcić nasz film, było dużo śmiechu, ale szczerze to nie wiem co z tego wyjdzie, a prezentacje mamy już w środę (ze scenariusza dostaliśmy A, głównie to moja zasługa) Ten tydzień zapowiada się dobrze ponieważ jak na razie nie mam żadnych testów ani nic dużego, tylko quiz z matematyki, ale na tym przedmiocie nie ma się czego obawiać.

Weekend miałam dość zajęty . W sobotę rano spędziłam z 3 godziny na rozmowach z Polską. Potem pojechałam kupić kartki świąteczne i od razu je wysłałam, znalazłam też prezent na christmas party, był to kubek z markerami, którymi możesz ozdobić swój kubek ile razy chcesz oraz kupiłam trochę jedzenia na food driver.Przed obiadem całą rodzinką jedliśmy na łyżwach, (tak,tak,ja i łyżwy!) Wieczorem wybrałam się na mecz hokeja z host parents, o dziwo Tips wygrali z Seattle, a ostatnio przegrywają każdy mecz. W niedzielę wstałam rano, zrobiłam lekcję, a potem ugotowałam pierogi i w drogę do Arligton! Tam odbyło się christmas party, było bardzo przyjemnie, za niektórymi naprawdę się stęskniłam. Jedzenie było pyszne, każdy się postarał. Zabawna była wymiana prezentami, polega to na tym, że każdy losuje numer i potem gdy jest Twoja kolej wybierasz prezent, ale jeżeli podoba Ci się prezent kogoś innego to go nie otwierasz i po prostu kradniesz co chcesz i tak w kółko… tyle razy mi ktoś skradał kocyk albo album, ale ostateczni mam kubek, do tego gorąca czekolada do picia, marshmallows i mieszadełko.

Teraz tylko do piątku, a potem jakieś 2 tygodnie wolnego. W sobotę prawdopodobnie jadę z Julie na zakupy do Lynwood, ogólnie mam trochę planów na wolne, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. U mnie zaszły małe zmiany, które polegają na odcięciu kontaktu z Polską…, może rzeczywiście, za dużo rozmawiałam i to nie pozwalało mi zacieśnić więzi z host family, a chcę się tu czuć jak najlepiej. Wiem, że będzie ciężko, ale damy radę!


Byłam z siebie taka dumna! Kto mnie zna wie, że zawsze panicznie się bałam jeździć na łyżwach.

Mamo, Patrycjo...Kocham Was!

środa, 9 grudnia 2009

Grudzień

Trochę czasu minęło od mojej ostatniej notki, ale to dlatego, że dużo nie mam czasu! Atmosferę świąt można zauważyć od początku listopada jak nie wcześniej. W sklepach świąteczne dekoracje, muzyka i coraz więcej domów udekorowanych. Ja jakoś w tym roku nie czuję świąt, jak dla mnie tutaj jest wszystko sztuczne, chodzi tylko o prezenty albo żeby mieć lepiej udekorowany dom, po prostu komercjalizm. Wszyscy czekają na Winter break bo będą święta, a ja bo po prostu będzie wolne, święta bez rodziny to nie to samo.

W szkole dużo się dzieje, w piątek był End of Progress 2, moje oceny są w porządku. Pomijając psychologię, z którą musze się przemęczyć do końca stycznia. A właśnie znowu mała zmiana z moim planem, ale tego na pewno już nie zmienię. Nie będę mieć Culinary Basics, ale za to coś lepszego jak dla mnie będę Teacher Assistant, mojego ulubionego nauczyciela- Hodge. Teraz mam sporo pracy w szkole. Na Creative Writing piszemy scenariusz w grupach, ale w mojej grupie nikt nic praktycznie nie robi, ale jeżeli tak dalej będzie to chyba naprawdę tylko siebie podpiszę pod tą pracą. Na Psychologii mamy teraz wszystko o mózgu, a w czwartek najtrudniejszy test w całym roku, już widzę moją piękną ocenę. Algebrę 2.5 pozostawię bez komentarza, ale szkoda mi nauczyciela bo jest miły, stara się, ale niektórzy to po prostu totalni idioci i jak się zachowują (przepraszam, za słownictwo, ale już nie mogłam). Na forensic science mamy teraz o narkotykach i truciznach czyli lab work, najbardziej rozbawiło mnie jak mój nauczyciel zaczął mówić, że docenia poczucie humoru, ale jeżeli ktoś będzie udawał, że wciąga kokainę to dostanie F. Na CAI(moja ulubiona klasa z ulubionym nauczycielem,2 w 1) skończyliśmy gun control, a teraz nie wiem co będziemy mieć, ale ta klasa pomogła mi podjąć decyzję co zamierzam studiować, mam nadzieje, że się uda. Na historii nawet nie pamiętam co robimy, ale ostatnio było Independence of Texas, a w piątek test. W tym tygodniu w środę 1 hour late start, w czwartek Viking period, a w piątek assembly, a to wszystko oznacza, że zajęcia są krótsze. Niektórzy liczą na pierwszy śnieg, a co za tym idzie być może snow day. To teraz dzieje się w szkole. Jak będę mieć czas w ciągu przerwy świątecznej, mam zamiar poświęcić notkę na temat high school.

W niedzielę mam christmas party z CIEE, każdy ma przynieść jakąś potrawę związaną ze swoim krajem, a ja zrobiłam w weekend pierogi, które zamroziłam, a trochę zjedliśmy na obiad. Wspaniale przez chwilę było poczuć się jak w domu. W sobotę mam zamiar wyrobić sobie kolejne community hours. W ubiegły tydzień kupiliśmy choinkę, ale pewnie będziemy ją ubierać w ten weekend. Kończę bo jestem zmęczona, powinnam pouczyć się psychologii, ale wybieram sen!

Tak, wiem, że jestem leniwa bo notka jest bez zdjęć, postaram się wrzucić jakieś z christmas party.

piątek, 27 listopada 2009

Thanksgiving

Dawno nie pisałam, ale tak to jest jak nie mam czasu. W szkole wszystko w porządku, teraz mam Thanksgiving break. W środę byłam z host parents i z bratem host mom, jego narzeczoną i córką w restauracji Aligator Soul. Zjadłam tam pierwszy raz w życiu, mięso z aligatora, wiem jak to brzmi, ale smakowałam wyśmienicie, polecam każdemu, a następnie udaliśmy się na mecz hokeja.

Dziś Thanskgivng i właśnie wróciłam z domu brata mojej host mom, strasznie się najadłam. Wszyscy byli strasznie podekscytowani tym świętem, a jak dla mnie to tylko obiad, podczas którego jedzą indyka, takie odniosłam wrażenie, ale wiadomo na co wszyscy czekają. Black Friday czyli zakupowe szaleństwo, w domu mamy jakąś tonę gazetek, większość sklepów otwiera się o północy. Niestety moja rodzinka w tym nie uczestniczy więc na zakupy jadę po południu, mam nadzieje, że może uda mi się coś znaleźć, a wieczorem czeka mnie kolejny mecz hokeja. W sobotę przychodzi do mnie Julie i będzie u mnie spać,obie się rozerwiemy.

W ubiegły weekend wyrobiłam 3 godziny community service, pomagałam w banku żywności, nie wiem czy pisałam, ale jestem w Key Club w mojej szkole, to coś takiego jak wolontariat. Zapomniałam napisać, że tydzień temu byłam z dziewczynami na „New Moon”(wiele osób opuściło z tego powodu szkołę), ogólnie trochę się zawiodłam, nie wiem dlaczego, choć wiele osób twierdzi, że „Twilight” był gorszy, ja się z tym nie zgadzam, ale za to soundtrack mi się bardzo podoba. Sala oczywiście była pełna, widzowie w każdym wieku. Ogólnie dziwne jest dla mnie, że tutaj w kinie kupujesz po prostu bilet, a jakie będziesz mieć miejsce zależy od tego jakie zajmiesz. Widziałam kilka fajnych zapowiedzi i mam zamiar się wybrać na te filmy. Teraz wszyscy będą czekać na Winter break, a czas leci jak szalony, jestem tu już jakieś 3,5 miesiąca. To by było na tyle, do napisania!

USA!

Shopping

Zdjęcie z 13 listopada, oczywiście każdy chce mieć lepiej udekorowany dom niż jego sąsiad.

niedziela, 15 listopada 2009

Listopadowo

W piątek byłam na szkolnej sztuce „Sleepy Hollow” razem z Julie i Deby(Uwielbiam spędzać z nimi czas, nie potrafię wyobrazić sobie co będzie w lutym jak Deby wyjedzie bo jest tutaj tylko na semestr). Bardzo mi się podobało to co przygotował Drama Club, opłacało się wydać 8$. Następnie udałyśmy się do mnie, gdzie po prostu miło spędziłyśmy czas i oczywiście późno poszłyśmy spać. Rano udałyśmy się na zakupy, nie ma to jak 3 dziewczyny na zakupach! Ja tutaj naprawdę nie powinnam chodzić po sklepach… Uzależniłam się od White Chocolate Mocha . Za niecały tydzień premiera „New Moon” wszyscy już się mogą doczekać, a jak na razie kupiłam soundtrack. Ostatni tydzień w szkole był dość ciężki, ten zapowiada się tak samo, ale tutaj chodzenie do szkoły to czysta przyjemność. Ogólnie wszyscy czekają na Thanksgiving, najbardziej denerwuje mnie te świąteczne dekoracje i promocje w sklepach… Wczoraj widziałam pierwszy udekorowany dom, a jest listopad? To jest lekka przesada, ale to Ameryka. U mnie sobotni wieczór, powinnam być z moją rodziną na meczu hokeja, ale byłam zbyt zmęczona i trochę się przeziębiłam więc wolałam zostać w domu.
Chciałam napisać do wszystkich, którzy zastanawiają się czy jechać na wymianę. Jeżeli masz szansę zdecydowanie jedź! Niecały rok z dala od rodziny to tak naprawdę nie wiele, tęsknota jest, ale jak dużo się dzieje to nie masz czasu na myślenie, więc naprawdę warto, do odważnych świat należy.

Chciałabym strasznie podziękować mojej rodzinie i przyjaciołom, którzy mnie wspierają, DZIĘKUJĘ WAM, nie wiem co bym was zrobiła.

środa, 4 listopada 2009

Halloween

Dużo się dzieje! W ostatni piątek mieliśmy assembly związane z halloween, wyobrażacie sobie, że w polskiej szkole na dyrektora i nauczyciele jest wylewany wielki kubeł jakiejś mieszaniny? Ja sobie tego w kraju u nas nie wyobrażam, a tutaj tak jest. Oprócz tego nauczyciele mieli konkurencje, że było wiadro zimnej wody z jabłkami i musieli je wyłowić ustami, a na dodatek dodali tam cebulę, ale oczywiście wygrał przedstawiciel seniors. Po szkole wybrałam razem z Deby udałyśmy się do Julie gdzie razem miło spędziłyśmy czas i przygotowałyśmy się na mecz! Przyjechała po nas Kristin i udaliśmy się na ostatni mecz footballu. Nie jestem fanką tego sportu, ale wiem jedno. Każdy mecz miał swoją niepowtarzalną atmosferę, ludzie, doping… wspaniałe uczucie. Oczywiście Lake Stevens High School pokonało Shonomish. Na koniec zrobiło się nam smutno, że to nasz ostatni mecz,a za rok będzie już nowy stadion.

W sobotę było halloween, niestety moja rodzina w żaden sposób nie obchodzi tego święta więc nawet nie mieliśmy dyni w domu. Ja, Julie i Deby spędziłyśmy halloween u niej w domu. Najpierw zrobiłyśmy babeczki, które wyglądały na końcu jak mała armia frankensteinów( jakie słodkie były!) Następnie zrobiłyśmy pizzę i oglądaliśmy The Ring, ja widziałam ten film wcześniej, a jak wiecie ja zawszę się śmieję na strasznych filmach. Podczas filmu wpadł Ian(był bananem) ze swoim kolegą, który był przebrany za goryla i chciał nas przestraszyć, ale mu się nie udało. Po filmie host mom Deby zaczęła robić ciasteczka i cała rodzina jej pomagała. Następnie oglądaliśmy kolejny straszny film(najgłupszy film jaki widziałam w życiu)i wtedy po raz kolejny przyszedł Ian ze znajomymi i nas przestraszyli, było zabawnie. Siedziałyśmy do późna, a rano jak wstałyśmy oglądnęłyśmy film She’s a men. O koło 10 odebrała mnie host mom i razem z Chloe udałyśmy się na zakupy, które nie były za bardzo udane.

Cieszę się, że znalazłam chwilę na napisanie notki. W tym tygodniu nie mam jakoś za dużo nauki, a w przyszłym tygodniu wybieram się na szkolną sztukę, nie mogę się doczekać! Nie wiem czy już wspominałam, ale po prostu uwielbiam tutaj szkołę..zero stresu, w końcu czuję się doceniana przez nauczycieli. Pamiętam jak równo rok temu zaczęłam wypełniać wszystkie papiery i to czekanie gdzie trafisz, po nie całych 3 miesiącach mogę powiedzieć, że nie żałuję tej decyzji i tak naprawdę cały czas nie mogę uwierzyć, że tu jestem.

Deby&Ja

Ja,Deby,Andres

Halloween

Proszę nie komentować mojej miny!

Tak mamo,zjadłam je wszystkie!

sobota, 24 października 2009

Homecoming

Tak, wiem powinnam napisać tą notkę wcześniej, ale to wszystko z braku czasu, życie tak szybko tu płynie, nie obejrzę się, a to już będą 3 miesiące jak tu jestem, początki były ciężkie, ale jest coraz lepiej, wszystko zaczęło się układać.

HOMECOMING

W sobotę nie mogłam za bardzo się wyspać bo miałam z rana trochę pracy, wzięłam prysznic, pojechałam do fryzjera(wyprostowałam włosy, a na dodatek była to córka mojej nauczycielki),wróciłam do domu zabrać rzeczy i moja host mom zawiozła mnie do Julie. Stamtąd jej host mom zawiozła nas do domu Brie gdzie szykowały się dziewczyny, byłyśmy na miejscu około 13. W miarę upływu czasu pojawiały się kolejne osoby, rozmawiałyśmy , śmiałyśmy się, zjadłyśmy pizze i w końcu się zaczęłyśmy przygotowywać(każdy każdemu sobie pomagał, a to z paznokciami czy makijażem). Ogólnie w mojej grupie było nas 5 exchange students: Ja, Julie, Deby, Maria ze Słowacji i Josephnie z Dani. O 18 przyjechali guys, najpierw same sobie zrobiłyśmy zdjęcia, a potem grupowe. To wszystko trwało chyba z godzinę zanim rozeszliśmy się do samochodów. Ja, Julie i Deby jechałyśmy z Ianem(normalnie kocham tego człowieka! nie można się z nim nudzić) ,nie nudziliśmy się ze sobą. Na początku udaliśmy się do Everett do Kyoto’s(japońska restauracja), ale, że musieliśmy czekać to wybraliśmy się do Toy’s ’R’’us gdzie nasi koledzy rzucili się na klocki lego(pozostawię to bez komentarza, hahaha)W Kyoto’s zjedliśmy pyszny obiad (kucharz przygotowywał wszystko na naszych oczach) Następnie udaliśmy się do szkoły na potańcówkę, (nie wiem jak to nazwać)jak dla mnie to było w stylu dyskoteki w gimnazjum, ale bardziej wypasione. Trochę sobie potańczyliśmy i potem kręgle! Oczywiście jestem mistrzem… nie było, aż tak źle. Ogólnie dobrze się bawiliśmy( w ogóle wszyscy tu uwielbiają tańczyć do Cha-Cha Slide) Potem razem z Kim udaliśmy do domu Cristal, u niej w domu było after party, szczegóły znają tylko wtajemniczeni, ale skończyło się na tym, że spałam 2 godziny i w domu byłam o 11.00. Podsumowując bawiłam się świetnie!

Chicas

Ian i exchange students

Deby,Kim,Ja,Julie

Wszyscy

Kręgle
Aga&Maria


Ten weekend chyba spędzę w domu na odpoczynku, będę pomagać host rodzinie przy robieniu soku jabłkowego i trochę się pouczę.Uwielbiam tutaj szkołę nie to co było w Polsce męczarnia...po raz pierwszy cieszę się,że idę do szkoły i w ogóle enjoy life! Zmieniłam plan lekcji na 2 semestr:
1.Culinary Basics
2.CWI
3.Algebra 2.5
4.Marine Biology
5.Exposition
6.Photograpy
Tak tu naprawdę można rozwijać swoje zainteresowania,tak więc do usłyszenia..żałuję,że nie mogę tu pisać częściej,ale to wszystko z braku czasu.

poniedziałek, 19 października 2009

Homecoming game

W piątek miałam dzień wolny od szkoły ponieważ była homecoming game,a tak przynajmniej mi się wydaje. Wstałam rano,pogadałam z rodziną i znajomymi,posprzątałam,przygotowałam się i już musiałam wychodzić do Julie gdzie zawiozła mnie moja host mom,byłam tam koło godziny 17 i później spacerem(zajęło to nam jakieś 15 minut)doszłyśmy na stadion gdzie spotkałyśmy się z Deby(exchange student z Bazyli)jej host siostrą i jej znajomymi,mecz zaczynał się o 19.00,ale my chcieliśmy być w sekcji super fan(strasznie mi się podoba to,że ludzie tu tak się przebierają i wspierają swoją drużynę,widać jak bardzo ważna jest dla nich szkoła)Gdy rozpoczęła się gra Lake Stevens vs. Monroe, zaczęliśmy dopingować swoją drużyną z całych sił z takim skutkiem,że wygraliśmy.Warto wspomnieć,że podczas przerwy wszyscy seniorzy biegli za wielką podobizną kurczaka,było mnóstwo śmiechu,ile osób się wywaliło i w ogóle nie wiedzieliśmy co robimy.Nawet deszcze nie zepsuł nam zabawy,a potem z Julie wracałyśmy w wielką ulewa,ale u niej w domu czekała nas gorąca czekolada.

GO VIKINGS!

Football team

Viking LSHS

Viking Pride

Międzynarodowo


Następna notka powinna pojawić się niedługo i będzie o homecoming ponieważ czekam na więcej zdjęć żeby wstawić,a przede wszystkim spałam dziś nie całe 2 godziny i to na podłodze(później wszystko wyjaśnię)więc na nic nie mam siły,a oczy same mi się zamykają!

sobota, 10 października 2009

2 months

Kolejny wykańczający tydzień za mną,dokładnie w piątek minął miesiąc od kiedy chodzę do szkoły i jest coraz lepiej!W tym tygodniu miałam same testy i quizy i muszę się pochwalić,że z historii dostałam A,ale z psychologią będzie gorzej bo nic z tego nie rozumiem,nie ma to dla mnie najmniejszego sensu.

Może napiszę coś o swoich zajęciach:
Creative writing-bardzo lubię te lekcje,nigdy nie byłam fanką pisania,mamy zadania,piszemy bardzo dużo(ale przeważnie pracuje nasza wyobraźnia),pracujemy w grupach,oglądamy filmy,ostatnio pracujemy nad charakterystyką.Psychology-to chyba pozostawię bez komentarza,jak dla mnie nudne i nic nie rozumiem,a na dodatek za dużo zadań.Algebra 2.5-pierwszy raz w życiu lubię lekcje matematyki,nauczyciel jest bardzo miły(a nie tak jak w liceum...pamiętna matematyka)czasami mnie denerwuje,że muszę robić wszystko prostymi metodami bo jak na razie na ma za wysokiego poziomu.Forensic Science-chyba moja ulubiona lekcja,siedzimy w grupach więc mam szanse na lepsze poznanie ludzi,przez kilka tygodni będziemy obserwować rozkłada ciała kurczaka(takie nasze zwłoki),widok nie za bardzo ciekawy,ale uwielbiam mojego nauczyciela,jest taki zabawny,śmiać mi się chciało jak ostatnio wszyscy zaczęliśmy nucić melodię z CSI(teraz wiem jak wszystko wygląda na prawdę bo w tym serialu to trochę ściema z kryminalistyką).CAI-ta klasa ma jeden minus,quizy są w każdy piątek oraz mnóstwo zadań.US history-bardzo zabawnie jest na tych zajęciach,ale ich historia jakoś za bardzo mnie interesuje ponieważ to moja ostatnia lekcja to już prawie nie kontaktuje.W ten weekend jest birthday&graduation party mojego host brata więc będzie u nas mnóstwo ludzi,a w niedzielę prawdopodobnie wybieram się na mecz hokeja więc za dużo czasu na odpoczynek nie będę miała.Za tydzień w piątek nie mam szkoły bo jest homecoming game,a w sobotę potańcówka(obkupiłam się ostatnią sobotę)z tego powodu w przyszłym tygodniu jest Spirit Days:
Monday-Neon+Multi Color Day
Tuesday-Cowboy day
Wednesday-Fashion Disaster Day
Thursday-Class Colors

W tym tygodniu byłam na spotkaniu Key Club...będziemy na początku robić coś na drutach,nie wiem jak ja się tego nauczę!Jestem tu już 2 miesiące,czas płynie dość szybko,ale czasami tęsknota jest dobijająca,że nie mam tu ze sobą moich najbliższych(dziękuję za wsparcie!),a teraz oczekuję na paczkę z domu i już się nie mogę doczekać,na dziś tyle,lecę oglądnąć The Vampire Diaries.

To mnie rozbawiło,plakat z imiona i krajem,wszystkich exchange students w LSHS,oczywiście moje imię źle napisane,zrobili ze mnie Agnieska(zawszę jak mówię swoje imię to chce mi się śmiać jak widzę ich miny)

FEARLESS STUDENTS

sobota, 3 października 2009

Leavenworth trip

Ostatni weekend zapamiętam do końca życia!Bawiłam się C-U-D-O-W-N-I-E,a przede wszystkim poznałam W-S-P-A-N-I-A-Ł-Y-C-H exchange students z całego świata!

Piątek
Od razu po szkole,zabrałam tylko swoje rzeczy i wyruszyłyśmy z Valerie w drogę do Sultan. Około godziny 16.30 dotarłyśmy na miejsce,gdzie spotkało się 35 wymieńców, rozdzieli nas do samochodów i podróż czas zacząć.Było bardzo wesoło w moim samochodzie była Polska,Ukraina,Słowacja,Tajlandia,Turkmenistan,Kirgistan. Dotarliśmy na miejsce jakoś po 19.00. Na miejscu okazało się,że weekend spędzę z Amy(koordynatorka w Leavenworth),jej rodziną i jej exchange student Asiya z Afganistanu oraz Qamile z Serbii,wieczór spędziłyśmy na plotkowaniu i dość szybko poszłyśmy spać bo byłyśmy bardzo zmęczone.( W sobotę dołączyła do nas Katrin z Niemiec)

Sobota
Około godziny 10 musiałyśmy być w middle school(oczywiście dotarłyśmy spóźnione).Krótka prezentacja i w drogę!Na początku byliśmy na paradzie,szliśmy obok samego majora,jaki był dumny,że gości 35 exchange students,z każdym chwilę rozmawiał(dowiedziałam się,że był w Krakowie!)Było przezabawnie,przejść się przez całe miasto i krzyczeć "Poland"!Następnie mieliśmy czas wolny na lunch,wszyscy się udali to McDonalda(ja mocno się trzymam i nic nie jadłam)Następnie udaliśmy się do jakiejś nudnej fabryki,w której pakowali owoce,ale miałam niezłą jazdę z Manuelą z Brazylii oraz z Ichim z Indonezji. Na sam koniec mieliśmy kilka godzin wolnego w Leavenworth,po prostu fun! Na wieczór Amy miała dla nas plany,wybrałyśmy się z dziewczynami i z Amy do host family Huna z Korei oraz na ten weekend gościli innych studentów.Było przyjemnie,zjedliśmy obiad,pogadaliśmy,pośmialiśmy i około 20 wybraliśmy się na bloc party,które odbywało się obok naszego domu.Na początku było nudno,ale potem zabawa się rozkręciła!Świetnie się bawiłam z moimi exchange,tak na prawdę to my rozkręciliśmy imprezę.Na sam koniec wszyscy przenieśliśmy się do nas,a jak się wszyscy rozeszli to gadałyśmy z dziewczynami jakoś do 2.00,ale później padłyśmy ze zmęczenia i poszłyśmy spać.

Niedziela
Oczywiście pobudka rano,śniadanie i w drogę!Najpierw byliśmy w muzeum,a potem w jakimś miejscu związanym z łososiami(nie pamiętam dokładnie co to było)I już koło godziny 14.00 wyruszyliśmy do Sultan,praktycznie całą drogę przespałam...strasznie trudno było mi się rozstać ze wszystkimi,ale wiem,że za jakiś czas znowu się zobaczymy.

Indonezja,Polska,Korea,Afganistan,Serbia!

z Manuelą

Wszyscy!

Szwecja,Polska,Hiszpania (co za gorące dziewczyny!hahaha)


Nowości
Ten tydzień minął mi dość szybko(jak wszystkie zresztą),ale był ciężki,tutaj w szkole mam mnóstwo prac domowych i codziennie jakieś quizy, najgorzej jak na razie jest z psychologi bo za dużo tego wszystkiego i mam problem ze zrozumieniem naukowego słownictwa.W ten weekend wybieram się na zakupy,przede wszystkim muszę znaleźć sukienkę na homecoming!No i oczywiście nauka,ale mam zamiar bardziej wypocząć,przecież nie przyjechałam tutaj się przemęczać.To co w amerykańskich szkołach jest super to,że nie ma tu stresu przed szkołą.Teraz Julie jest na wycieczce przez kilka dni więc będę musiała jakoś sama przetrwać,ale oczywiście,że dam radę!W tym tygodniu miałam fun na forensic science,pracowaliśmy w grupach nad crime scene czyli,że musimy znaleźć morderce,dopasować dowody i resztę.Chciałabym częściej pisać na blogu,ale po prostu nie mam za dużo czasu,nawet na pisanie wiadomości mojej rodzinie i przyjaciołom.Tęsknię za wami!

środa, 23 września 2009

Mało czasu,dużo pracy

Od kilku dni ledwo żyję bo jestem chora i kaszel już żyć mi nie daje! Właśnie z tego powodu nie mogłam iść na mecz NHL z moją rodzinką,ale cóż...muszę to jakoś przeżyć dlatego właśnie teraz siedzę sobie sama w domu z mnóstwem zadań do zrobienia i nauką,a zaraz umilę sobie czas oglądając 90210(tutaj jeszcze bardziej uzależnię się od moich ukochanych amerykańskich seriali)Dziś miałam swój pierwszy test mam nadzieje,że poszedł mi w miarę,a w tym tygodniu mam jeszcze quizy z Creative Writing i CAI(z ostatniego miałam 30/30)
Sobota była super,byłyśmy z Julie na zakupach w Lynwood(ja tu na prawdę nie mogę chodzić po sklepach) Muszę się niedługo wybrać po sukienkę na homecoming! Jestem tutaj już prawie 1,5 miesiąca,ale jakoś nie odczuwam tego,że jestem na drugim końcu świata...dzielnie się trzymam bez was kochani! Wracam do homeworks...Ja chcę już piątek i Leavenworth trip!

sobota, 19 września 2009

Life

Kolejny tydzień za mną!Jestem taka szczęśliwa,że jest piątek,ale czeka mnie dużo roboty bo mam we wtorek test z psychologi,a na piątek mam stos zadań z CAI...oraz mam nadzieje,że uda mi się spotkać z Julie(dobrze,że mamy siebie nawzajem)Poprzedni weekend minął mi bardzo dobrze,nie ma to jak zapomnieć o zmartwieniach na zakupach,a przy okazji byłam z moją host mom byłam w takim mega sklepie gdzie było głównie jedzenie(wszystko xxxl).
W szkole jest trochę lepiej,ale bez rewelacji,ale mam nadzieje,że będzie lepiej i w końcu coś się ruszy. Najwięcej czasu spędzam z Julie,denerwuje mnie to,że są 3 pory lunchu oraz,że czekam na swój school bus 15 minut po szkole,ale cóż jakoś przeżyję. Mam już za sobą swój pierwszy quiz z CAI i mam nadzieje,że dobrze mi poszedł.Zmieniłam matematykę na Algebrę 2.5,dziś miałam pierwszą lekcje i chyba będzie okej,ale tęsknię za Mr.Knutsonem,uwierzcie mi w życiu jeszcze się tak nie śmiałam na matematyce,ale płakać mi się chciało jak niektórzy mieli problemy z dzieleniem przez ułamek i tutaj nie znają albo nie używają wzoru skróconego mnożenia. W przyszłym tygodniu w szkole chyba nic się ciekawego nie dzieje oprócz zdjęcia seniorów. We wtorek jadę z całą moją rodzinką na mecz NHL(Chloe wraca już w poniedziałek!)Ale przyszły weekend zapowiada się super wyjeżdżam w piątek do Leavenworth(wracam w niedziele) z innymi studentami z CIEE więc będzie fun i spotkam mojego koordynatora! Nie mam pojęcia kiedy będzie następna notka bo w tygodniu nie mam czasu za bardzo(a ta miała być dłuższa...ale jak zawsze nie wyszło).

Dziękuję wszystkim za słowa otuchy i wsparcie!

sobota, 12 września 2009

Szkoła

Mój pierwszy dzień szkoły był w końcu 9 września i zapamiętam go na długo,ale nie zbyt pozytywnie,a dlaczego? Z wielkim stresem,ale z dobrym nastawieniem pojechałam pierwszego dnia school busem do szkoły, wysiadam i co widzę?Tłum ludzi,wszyscy się znają, były też osoby w odblaskowych żółtych koszulkach,którzy mieli za zadanie pomagać nowym uczniom.
Moje pierwsze zajęcia to Creative Writing z Mrs.Ayotte, która jest pisarką, na wszystkich lekcjach było omawianie zasad i dostaliśmy kontrakty,które musieli podpisać nasi rodzice i my sami, oczywiście miała problem z przeczytaniem mojego imienia...Na tych zajęciach będzie niezły wycisk,ale rozmawiałam z moją nauczycielką i zawszę znajdę u niej pomoc. Druga lekcja to psychologia z Mr.Berg, który jako jedyny spytał się o to czy jestem na wymianie,skąd jestem itp. to było na prawdę bardzo miłe, żalił się, że jak był na wycieczce w Pradze to strasznie chciał pojechać do Krakowa,ale niestety nie dotarł tam. Trzecia lekcja to Algebra z Mr.Knutson, na lekcji jest zabawnie, ma największy problem z moim imieniem(ale prawdopodobnie zmienię to klasę ponieważ nie wiem jakim cudem trafiłam na advanced,a nie mam zamiaru się męczyć i stresować). Matematykę mam z inną exchange student z Norwegi-Julie, nawet nie wiecie jak się cieszę,że ją poznałam...Kolejny przedmiot to Forensic Science z Mr.Ingraham,bardzo fajna klasa dla osób, które interesują się kryminalistyką, jak na razie robiliśmy notatki,odciski palców i korzystaliśmy z programu, w którym tworzy się wizerunki przestępców. Piąta lekcja to CAI z Mr.Hodgins, ale mamy do niego mówić Hodge, powiedział, że będzie dla mnie kserował notatki, będzie to trudna klasa bo nie za bardzo się orientuje w bieżących sprawach USA, a w piątek mamy już pierwszy quiz. Ostatnia lekcja to US.History, na razie za bardzo nic nie robiliśmy, a dziś miałam geografię USA,ludzie z tej klasy wydają się spoko,zagadał do mnie kolega,który urodził się w Ukrainie,ale jak miał 11 miesięcy to się tutaj przeprowadził.Lekcję kończę o 14.10 ,a mój autobus przyjeżdża 15 minut później(zdecydowałam,że do szkoły rano będzie mnie odwozić moja host mom). Podsumowując ten dzień nie był udany bo...ZERO zainteresowania ze strony młodzieży amerykańskiej, nikt się nawet nie zapytał czy potrzebuję pomocy,żadnej chęci nawiązania kontaktu, a tyle razy próbowałam nawiązać jakiś kontakt, cieszę się,że poznałam Julie dlatego razem z nią się trzymam i spędzamy razem lunch bo mamy takie same odczucia.W czwartek i piątek było odrobinę lepiej, w czwartek dostaliśmy swoje ID(dopiero za 3 razem moje było dobre)na nim mamy ASB card,a na Viking Period dostaliśmy fajne zeszyty LSHS z przydatnymi informacjami i kalendarzem. W piątek było assembly, na którym była prezentacja drużyn sportowych, podobało mi się,seniors i juniors wygwizdali sophmores. Nie orientuje się w dzwonkach, ledwo zdążę przejść z jednej do drugiej klasy, książki są ogromne,a nie mam czsu załatwić szafki bo w czasie lunchu mam zawsze coś innego na głowie. Miałam już pierwsze pytania w stylu: "Jaki mamy język w Polsce?";"Czy mamy centra handlowe?" od mojego kolegi z ławki z Creative Writing, strasznie się śmiałam,ale to dlatego,że miło było jak ktoś się zainteresował moją osobą na chwilę.
Przepraszam,że ta notka jest tak chaotyczna,ale nie mam siły, jestem wykończona psychicznie i fizycznie(nie mogę spać,ledwo jem),tęsknota się nasiliła,a to przez to,że jest ciężko nawiązać kontakt z innymi(moja szkoła ma 2000 uczniów),a przecież każdy chce mieć znajomych, mam nadzieje, że ta cała sytuacja się zmieni...musi bo nie wiem co zrobię w innym wypadku. Dobrze,że moja host family mnie wspiera,oczywiście nie wspominam o mojej rodzinie i przyjaciołach w Polsce.Kończę na dzisiaj bo jestem zmęczona,a jutro jadę na zakupy mam nadzieję,że to poprawi mi humor.(Oficjalnie jestem seniorem,ostatni dzień szkoły mam 04.06.2010,a graduation 08.06.2010)

Pozdrawiam i tęsknię!
PS:Dziękuję mojej siostrze,która czeka na mnie do późnych godzin żeby ze mną porozmawiać oraz moim przyjaciołom,a w szczególności Kasi i Karolinie za długie wiadomości.Nie wiem co bym zrobiła bez waszego wsparcia.

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Co nowego

Trochę nie pisałam, ale na razie nie mam za bardzo o czym bo głównie leniuchuję w domu i nigdy w życiu tak nie czekam na szkołę jak teraz. W czwartek byłam na zakupach, musiałam zakupić artykuły szkolne czyli zeszyty, piórnik, teczki, kalkulator, markery i inne przybory szkolne. Chciałam kupić sobie telefon więc pojechałam z Valerie do Bust Buy’a i kupiłam sobie telefon na kartę w sieci Virgin, wracamy do domu, chcę aktywować numer i nie mam zasięgu….więc z powrotem pojechałyśmy do sklepu, oddałam telefon i kupiłam Samsunga w Verizonie(ten mój telefon jest beznadziejny, ale przecież ma mi służyć tylko do kontaktowania się z rodziną i przyjaciółmi).Swoją drogą oni tu wszystko jak dla mnie mają bardziej skomplikowane niż w Polsce, telefon aktywujesz przez internet oraz osobno kupujesz kartę na rozmowy, a osobno na wiadomości jak dla mnie za dużo zachodu, jakoś dziwnie tu wszystko funkcjonuje, ale to kwestia przyzwyczajenia. Na poprawę humoru zakupiłam „Twilight” na dvd. W piątek byliśmy na Evergreen State Fair gdzie było mnóstwo atrakcji dla dzieci i młodzieży(była karuzela, która pochodziła z Neverlandu Micheala Jacksona ), przeróżne wystawy, zwierzęta dosłownie było tam wszystko! Zjedliśmy tam lunch oraz deser oczywiście czyli bułeczki z malinami i lody. W sobotę pojechaliśmy do Everett na mecz hokeja bo moja rodzina kocha ten sport, są kibicami drużyny Silvertips, na razie był to mecz, który miał zadecydować kto będzie w drużynie, a sezon jeżeli dobrze pamiętam zaczyna się w tym tygodniu. Jeszcze z bieżących spraw to dziś byłam u dentysty i miałam zapłacić 177$,a tu taka niespodzianka, wychodzę chcę zapłacić i pani mówi, że nie jestem nic winna! Człowiek o wielkim sercu(nie ma to jak urok osobisty,hehe) Kolejna notka będzie prawdopodobnie po pierwszym dniu szkoły, a poniżej kilka zdjęć:
hockey game

Porkchop

Pamiętam o Was!

Książka z przedmiotami,mój plan lekcji i mapa szkoły,trochę duża nie?



Korzystając z okazji chciałabym złożyć życzenia urodzinowe mojej najwspanialszej siostrze na świecie!Wszystkiego najlepszego...!

środa, 26 sierpnia 2009

LSHS

Dzisiaj byłam w Lake Stevens High School czyli mojej nowej szkole aby się zarejestrować. Strasznie długo czekałam na swoją kolejkę,a w między czasie poznałam innych exchange students ze Słowacji i Kolumbii. Na spotkaniu z doradcą wybrałam sobie następujące przedmioty(niektóre są obowiązkowe):

SEMESTR 1
Creative Writnig
Psychology 1
Algebra 3
Forensic Science
Cont Amer Issues
US History 1
Viking Period 12th Grade(to będzie raz w tygodniu w środy)

SEMESTR 2
See Counselor(tutaj na razie nic nie bo nie było miejsca na American Literature)
Psychology 2
Algebra 4
US History 2
Cont Wrld Issues
Photography
Viking Period 12th Grade

Tutaj w szkole mają mnóstwo przedmiotów do wyboru, mam książkę, która ma z 70 stron i tam są opisane wszystkie przedmioty my możemy tylko o tym pomarzyć aby mieć coś takiego w Polsce. Jestem seniorem i bardzo się cieszę z tego powodu, chociaż robili problemy, że jestem tylko po 1 roku w liceum(Słowak jest młodszy ode mnie,a jestem seniorem bo ma za sobą 2 lata liceum,ciekawe jakim cudem)mam nadzieje,że dyrektor się do tego nie przyczepi i pozostanę seniorem. Jest szansa, że zapiszę się do drużyny pływackiej, ale to okaże się wkrótce. Teraz pozostaje mi czekać na rozpoczęcie roku szkolnego,a to nastąpi za 2 tygodnie, jest jeszcze parę spraw,o których muszę się dowiedzieć. Zapłaciłam 100$ za yearbook i ASB card(wejścia na mecze itp.) Wczoraj byłam u dentysty(nie było tak źle)oraz w szkole, gdzie uczy moja host mom, podpisywałam książki, przywieszałam plakaty i robiłam jakieś inne drobne prace. Miałam okazję poznać dyrektorkę szkoły oraz innych nauczyciele, wszyscy byli bardzo mili i tak mi płynie życie w Lake Stevens, postaram się następnym razem wrzucić jakieś zdjęcia oraz zaczynam powolne przygotowania do szkoły.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

niedziela, 23 sierpnia 2009

Camping!

DZIEŃ 1
Pobudka 7.00 rano, ostatnie dopakowanie się i o 8.00 w drogę! Jechaliśmy przez następujące miasta: Seattle, Tacoma i Olympia. Przez całą drogę czytałam książkę "Klub niewiernych żon",a po jakiś 3 godzinach drogi zatrzymaliśmy się w sklepie gdzie można było kupić sea food więc skończyło się na zakupie krewetek i mięsa z kraba,pychota! Naszym kolejnym przystankiem było Westport gdzie bardzo miło spędziliśmy czas, spacerowaliśmy, odwiedziliśmy akwarium (które miało chyba 100 lat), a na koniec poszliśmy do pirackiej knajpy (jak ja kocham amerykańskie porcje). Około 14.00 zajechaliśmy na nasz camping Twin Harbors, rozłożyliśmy nasz namiot, rozpakowaliśmy samochód i od razu wybraliśmy się na Pacyfik, była piękna pogoda, słoneczko świeciło, ale woda oczywiście lodowata, po około 2 godzinach wędrówki wróciliśmy na lunch, a potem znowu spacer! Na kolację zjedliśmy hot-dogi, a na deser było coś pysznego czyli s'mores(herbatnik,czekolada i marshmallow) i tak do późna siedzieliśmy przy ognisku aż poszliśmy spać.




DZIEŃ 2
O 6.00 rano pobudka, gorący prysznic i typowe amerykańskie śniadanko czyli tosty, bekon i jajecznica a do tego ciepłe kakao, niestety pogada była potworna był deszcz i wiatr dlatego szybko spakowaliśmy wszystko do samochodu i w drogę! Pierwszym przystankiem było Ocean Shores gdzie zrobiliśmy małe zakupy, przejechaliśmy się po plaży, porobiliśmy zdjęcia i w drogę. Odwiedziliśmy rezerwaty Indian i byliśmy w małym muzeum, w którym właściciel na to, że jestem z Polski powiedział "Cool" i nawet wpisałam się do księgi gości więc ślad po mnie został!Około 13.00 byliśmy w Pacific Beach czyli na miejscu naszego campingu, zjedliśmy lunch,a potem wybraliśmy się na wędrówkę po miasteczku, odwiedziliśmy kawiarnię, a na koniec długi spacer po plaży. Wieczór minął nam na graniu w domino, karty i oczywiście były żarciki o wampirach, dość wcześnie poszliśmy spać bo piątek zapowiadał się bardzo długim dniem.



DZIEŃ 3
Dzień, na który czekałam, pobudka z rana, śniadanie, spakowanie wszystkiego i gotowi do drogi czyli wszystkie drogi prowadzą do Forks! Po 4 godzinach podróży(w między czasie zatrzymaliśmy się na Ruby Beach) dotarliśmy na miejsce, najpierw odwiedziliśmy punkt informacyjny, dostaliśmy mapę miasta (była tam mapa świata, na której zaznaczało się skąd jesteś oczywiście to zrobiłam, przede mną w Forks były cztery osoby z Polski) Najpierw odwiedziliśmy dom Belli, potem szpital, liceum, dom Edwarda i na koniec sklepy z pamiątkami, ile tego było i wszystko z Twilight! Oczywiście zakupiłam parę drobiazgów, a od moich host rodziców dostałam plakat do mojego pokoju. Cały czas nie mogę uwierzyć, że byłam tam gdzie toczy się akcja mojej ukochanej sagi. Następnie wybraliśmy się do La Push gdzie zjedliśmy lunch,a potem odwiedziliśmy Port Angeles(było stamtąd widać Kanadę)byliśmy w księgarni oraz w restauracji Bella Italia, w której Bella i Edward mieli swoją pierwszą randkę i to koniec naszej wycieczki. Wróciliśmy przez Kingston (płynęliśmy promem)do Edmonds, zmęczeni i głodni wybraliśmy się w Lake Stevens do włoskiej restauracji, nie ma to jak mała pizza, która ma 8 kawałków i jest ogromna.







Wiem, że notka nie jest długa, ale po prostu nie mam za bardzo czasu teraz bo mam trochę spraw na głowie, a we wtorek idę do szkoły się zarejestrować i wybrać przedmioty.