niedziela, 31 stycznia 2010

30.01.2010

Kolejny tydzień za mną. Pierwszy semestr oficjalnie się zakończył, z jednej strony trochę mi smutno bo naprawdę będę tęsknić za niektórymi przedmiotami. Przeżyłam finals i na wszystkich mi dobrze poszło. W piątek po finals, Mr.Berg zawiózł naszą grupę exchange students do Everett (było 9 osób wszyscy z LSHS oprócz kolegów z Niemiec i Słowacji). Najpierw poszliśmy na kręgle, zjedliśmy tam lunch i następnie wpadliśmy na pomysł, że przejdziemy się do Everett Mall, dość długo nam to zajęło, w międzyczasie udaliśmy się na kawę. Gdy dotarliśmy na miejsce to każdy chciał robić co innego więc niektóre osoby zaczęły się kłócić, ale wszystko skończyło się dobrze.

Dziś pojechałam z Chloe do Seattle. Poszłyśmy do Art Museum, a potem zakupy więc dziś trochę się obkupiłam. Zrobiłam porządek w pokoju i odpoczywam bo jestem zmęczona. Pewnie całą niedziele będę się lenić też, w Polsce większość moich przyjaciół ma ferie, a ja ich nie mam w tym roku, ale dam radę bo tu szkoła to co innego. Nadchodzący tydzień nie powinien być bardzo ciężki ponieważ będziemy mieć regulaminy, wymagania ,poznawanie się. W tym tygodniu muszę się pożegnać z kimś kto przez ten rok stał się dla mnie kimś bardzo ważnym… Podsumowując dużo się u mnie teraz dzieje i nie mam czasu na rozpisywanie się. Wiem, że mnie zabijecie, ale coś nie działa i zdjęcie się nie wgrały… na dodatek czuję, że się przeziębiłam.

niedziela, 24 stycznia 2010

Styczeń

To był krótki tydzień, a to wszystko ze względu, że poniedziałek był wolny. Miałam dużo roboty w szkole, ale ten tydzień będzie jeszcze gorszy. W piątek po południu po szkole poszłam do Julie, wybrałyśmy się na długi spacer. Nawet nie wiecie jak mi czegoś takiego brakuje bo tu gdzie ja mieszkam nie mogę nigdzie się przejść bo wszędzie tylko drzewa, drzewa i drzewa. Potem jej host mom zawiozła nas do Deby bo tam nocowałyśmy. Było super, uwielbiam z nimi spędzać czas. Nikt mnie nie rozumie tutaj jak one, wspieramy się, mogę rozmawiać z nimi o wszystkim, nikt Cie lepiej nie zrozumie niż inny exchange student. Deby zostały tylko 2 tygodnie… nadal nie mogę w to uwierzyć. W ciągu 5 miesięcy stała się dla mnie kimś bardzo ważnym w moim życiu, jest jak takie słoneczko, które zawsze poprawia humor… będę za nią bardzo tęsknić, na pewno kiedy będziemy się żegnać będą łzy… Uwielbiam jej host family, jej host dad czytał w Internecie o Polsce i Norwegii, dosłownie zachwycali się naszym krajem. Deby potem mnie nagrywała jak czytam po polsku bo ona kocha nasz język (dla niej specjalnie rozmawiałam z rodzinką na skype). Poszłyśmy późno spać i jestem zmęczona!

Sobota to głównie robienie lekcji ,a w niedzielę nauka do finals(nie wiem jak przeżyję psychologię). Na niedzielę takie same plany czyli nauka, ale planuje też odpoczynek bo ten tydzień będzie męką. W środę mam Creative Writing,Psychology,we wtorek Algebra 2.5 i Forensic Science,piątek CAI(dla exchange students coś specjalnego) i US History. Muszę się pochwalić, że za moje por folio mam 98%, nie wiem jak cudem, ale nie będę protestować. Ostateczny plan na 2 semestr: (Niestety nie mamy tego samego lunchu z Julie, ale może w takim razie bardziej zintegruje się z moimi Amerykańskim znajomymi)

Teacher Assistant
Exposition
Algebra 2.5
Marine Biology
CWI
Photography(Mam nadzieje,że to będzie motywacja do wstawiania więcej zdjęć)

Wyjazd uświadamia Ci kto jest Twoim prawdziwym przyjacielem. Tak naprawdę nie jestem na bieżąco co się w Polsce każdy jest zajęty, a niektórzy o Tobie zapominają dlatego chciałabym podziękować wszystkim, którzy są ze mną! DZIĘKUJĘ WAM(osoby, do których to kierują dobrze o tym wiedzą). Już połowa mojego wyjazdu za mną, a ja cały czas nie wierzę, że tu jestem, ale wiecie jestem z siebie strasznie dumna, że to zrobiłam bo wiele osób nigdy by nie podjęło takiego roku. Ciekawe co sobie myślą osoby, które we mnie nie wierzyły, że sobie dam radę… a tu niespodzianka! Lubię dzielić się z wami moimi przemyśleniami od czasu do czasu. Kończę bo jestem zmęczona, a jutro czeka mnie dużo pracy.

Dziękuję za komentarze, ale przydałoby się ich więcej!

wtorek, 19 stycznia 2010

"I Have a Dream"

Wiem, że za często nie pisze, ale teraz na nic nie mam czasu! Na wstępie chciałabym napisać gdzie są moje komentarze? Bo inaczej nie będę za często pisać. Ta notka będzie się składała z dwóch części.

NIEDZIELA
Teraz jest u mnie niedziela wieczór. Byłam dziś z host mom i host siostrą w kinie. Poszłyśmy na film, o którym teraz najwięcej się mówi czyli Avatar 3D. Wcześniej się opierałam, że na niego nie pójdę, ale w końcu stwierdziłam, że chcę go zobaczyć. Film naprawdę godny polecenia, ale jak dla mnie tylko w 3D. Wizualnie robie wielkie wrażenie, fabuła też mi się podobała, ogólnie film ma przesłanie, ale większość ludzi chyba nie zdaje sobie sprawy. Oczywiście sala była pełna. Tutaj uzależniam się od oglądania filmów! Zapomniałam napisać, że puścili zwiastun najnowszego filmu z Angeliną Jolie w roli głównej, gdzie gra Daniel Olbrychski i nawet nie wiecie jak miło mi się zrobiło Jak wróciłyśmy do domu, to ja kontynuowałam pracę nad moim projektem, a przy okazji oglądałam Złote Globy(widziałam Alicję Bachledę-Curuś haha musiałam to napisać). Nie wiem jak przetrwam bez amerykańskiej telewizji w Polsce.

Mam wolny poniedziałek bo jest Martin Luther King Jr. Day, z tego powodu mieliśmy apel w czwartek. To był jeden z najlepszych na jakich byłam, był prowadzony przez dwóch byłych graczy footballu, mieli tyle energii, było zabawnie, ale przede wszystkim z przekazem. To straszne jaka kiedyś była segregacja… ‘’I Have a Dream’’ pamiętajcie, że warto mieć marzenia, wiem, że piszę to chyba w każdej notce, ale niektórzy potrzebują motywacji. I tak jakoś się ułożyło, że z okazji wolnego jedziemy do Seattle.

PONIEDZIAŁEK
Pobudka rano i ruszamy w drogę całą rodzinką. Najpierw pojechaliśmy odebrać próbki wody dla mojej host siostry do pracy, a potem do jej laboratorium. Fajnie było zobaczyć inną część campusu i jej laboratorium gdzie pracuje, robi to co lubi. Następnie pojechaliśmy zobaczyć trolla, którego rzeźba jest pod mostem. Była ładna słoneczna pogoda więc udaliśmy się do zoo. Nie pamiętam kiedy byłam w zoo ostatni raz, ale było to bardzo dawno temu. Najbardziej chyba podobała mi się wystawa z pingwinami! I tak zleciał nam dzień, jestem strasznie zmęczona. Jutro szkoła i teraz powinnam się uczyć, ale nie mam siły. Notka bardzo krótka bo dosłownie zasypiam! Moja rodzinka się ze mnie śmiała, że ze mnie jest miejskie dziecko i to prawda! Jestem stworzona do życia w mieście, a ten rok to przygoda.

Do napisania, mam nadzieje, że to nastąpi wkrótce. ( Nie zwracajcie uwagi na moje błędy bo czasami naprawdę nie wiem co pisze po polsku i postaram się niedługo wrzucić zdjęcia!)

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Dreams can come true

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że 2 klasę liceum będę spędzać na wymianie, nie uwierzyłabym. Pamiętam dokładnie rok temu, złożyłam już dokumenty i czekałam na jakieś informację. Tak naprawdę to myślałam o tym chyba codziennie, byłam myślami gdzie indziej, strasznie czekałam na ten dzień, a jak już wiedziałam to odliczałam dni do dnia, w którym miała się zacząć moja przygoda. Właśnie mija 5 miesięcy, dajecie wiarę? Połowa mojego wyjazdu już za mną!

Na początku gdy tu przyjechałam byłam lekko przestraszona, ale wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję bo jeżeli bym się nie zdecydowała to bym tego żałowała do końca życia. Miałam problemy językowe, ale nie przejmowałam się i wiedziałam, że z czasem będzie lepiej i tak jest( pamiętam jak w pierwszych dniach szkoły tak mnie bolała głowa od natłoku angielskiego- śmiech na sali). Nie mam praktycznie żadnych barier językowych, czuję się coraz pewniej, mam większy zasób słownictwa i mogłabym tylko wyliczać plusy językowe. Zdecydowanie jest to po co tu przyjechałam. Zawsze chciałam chodzić do amerykańskiej szkoły, ale pamiętam, że po pierwszych dniach szkoły, byłam w lekkiej depresji. A teraz wszystko jest w porządku, czuję się komfortowo, mam grono swoich znajomych i czuję, że należę do tego społeczeństwa. Kiedy przyjdzie koniec roku szkolnego, będę tęsknić za Lake Stevens High School. Kolejna wspaniała rzecz, której doświadczasz podczas wymiany to nawiązywanie przyjaźni, teraz mam grono przyjaciół z całego świata. Wierze, że kiedy się rozstaniemy to co mamy nie rozpadnie się, a będziemy utrzymywać nasze kontakty do końca życia(wiem jak to brzmi) i oczywiście wszyscy są zaproszeni do mnie do Warszawy.

Mogłabym tak pisać w nieskończoność. Przede wszystkim jeszcze bardziej się usamodzielniłam, uodporniałam się na wiele sytuacji i wiem, że dam sobie radę wszędzie. Myślę, że pobyt tu mnie trochę zmienił, patrzę na Świat z trochę innej perspektywy. Najgorsze dla mnie jest to, że musze tutaj przemilczać wiele spraw i często iść na kompromis, ale tak trzeba. Jak dla mnie jednym z najgorszych minusów jest brak miejskiej komunikacji i jestem cały czas od kogoś uzależniona. Wyjazd uświadczył mnie, że w przekonaniu, że jeżeli pragnie się czegoś bardzo i masz marzenia, to one mogą się spełnić. Trzeba znaleźć sobie w życiu cel i do niego uparcie dążyć. Wiele osób mi zarzuci, że łatwo tak mówić bo to ja jestem w USA itp. Życie nie jest zawsze kolorowe, ale zawsze trzeba próbować i robić wszystko, a nie od razu zakładać, że nic z tego nie będzie bo tak jest po prostu łatwiej. Po wielu przejściach, zawirowaniach… jestem żywym dowodem, że marzenia się spełniają.

Na zakończenie coś co znalazłam na innym blogu i po prostu muszę to wkleić:
"Często można spotkać się z opiniami, iż Ameryka to przeciętność i standardowość. Na pierwszy rzut oka tak. Takie same fastfudy, motele przy autostradach, supermarkety i w większości uśmiechy przeciętnych ludzi, którzy mają problem ze znalezieniem Polski na mapie. Z drugiej jednak strony Ameryka to kraj indywidualności oraz głębokiej Wiary, iż swoimi rękoma można dosięgnąć nieba i gwiazd, spełniając plany i marzenia dzięki swojej pracy - a nie dzięki znajomościom czy pomocy innych - i uporczywemu, na przekór wszystkim niepowodzeniom, dążeniu do przodu. To kraj małych kościołów gdzie ludzie szukają Boga i go znajdują, w porównaniu do starej zachodniej Europy gdzie diabeł już dawno zatrzasnął za ludźmi drzwi a teraz tylko głośno chichocze. To w końcu kraj gdzie możesz żyć tak jak uważasz to za stosowne a nie tak jak wypada czy wymagają od Ciebie inni. Trzeba tylko chcieć i nie wpatrywać się z ogłupioną miną w telewizję." Pan Krzysztof Zajkowski

niedziela, 10 stycznia 2010

5 miesięcy

Kolejny tydzień za mną, a w poniedziałek 5 miesięcy w USA! Powiem tak, że czasami już myślę o powrocie i już się nie mogę doczekać. Zaznaczam, że to nie znaczy, że jest mi tu źle, ale po prostu tęsknię za Polską, rodziną, przyjaciółmi. Niektórzy się zachwycają Ameryką, a moje zdanie? Cieszę się, że mam tak szansę spędzić rok tutaj, lubię szkołę, poznałam wspaniałych ludzi, ale dom to dom! I nic tego nie zmieni.

W szkole dość sporo nauki, ale szczerza ja to tylko czekam na egzaminy końcowe. Z niektórych to będą projekty ,nad którymi zaczynamy już pracować… bez komentarza, ale dam radę, nie ma innej opcji. W piątek po szkole spotkałam się z dziewczynami i próbowałam uczyć je polskiego, strasznie się uśmiałam, jak wróciłam do domu to byłam tak zmęczona, że poszłam spać od razu. Dziś rano śniadanie, skype, sprzątanie, prysznic i lekcje! I mam wolny weekend. Teraz właśnie oglądam maraton z CSI: Las Vegas z 2000 roku, czyli bardzo stare odcinki. Wieczorem idę z host parents na mecz lacrosse i zabieram ze sobą Deby więc mam nadzieje, że będzie fajnie. Całą niedziele mam zamiar leniuchować bo od tego przecież od tego jest weekend.

W Polsce zima, na wschodzie Stanów też(na Florydzie jest śnieg i mróz zagraża cytrusą), a u mnie normalna pogoda i jak na styczeń ciepło, ale prawie cały tydzień padał deszcz. Wiem czego mi będzie bardzo brakowało po powrocie do Polski, telewizji! Bo tutaj mogę oglądać moje wszystkie ukochane seriale i uzależniłam się od nowych rzeczy lub bez problemu wszystko możesz oglądać online. Wiem za czym nie będę tęsknić… za jedzeniem! Wszystko jest zmodyfikowane, że aż szkoda pisać… Kończę i tak jak obiecałam postaram się zmotywować do napisania notki podsumowującej moje 5 miesięcy tutaj!

niedziela, 3 stycznia 2010

Nowy Rok

Nowy Rok! Co do sylwestra, najgorszy w moim życiu, ale jakoś przeżyłam. Z tego co zauważyłam to tutaj nie obchodzi się go tak hucznie tak jak na przykład w mojej kochanej Warszawie, a może to dlatego, że Lake Stevens jest takie małe? Nie mam pojęcia, ale 1 stycznia kojarzy mi się z dniem kiedy wszyscy odpoczywają w domach, sklepy są pozamykane, a tu większość sklepów była otwarta praktycznie zwykły dzień. Byłam w kinie na „Sherlock Holmes” dość dobry film, ale jak dla mnie momentami był za wolny i za dużo pojedynków. Strasznie się cieszę, że jest już nowy rok choć do szkoły trzeba wracać, ale za to czas szybciej mija i zaraz będę musiała myśleć o powrocie! A z mniej ciekawych to, że czeka mnie bardzo dużo pracy, ale o tym będzie kiedy indziej notka.

Byłam z moimi host parents w The Museum of Flight, które znajduje się na obrzeżach Seattle. Spędziliśmy tam prawie cały dzień bo muzeum jest bardzo duże. Najpierw odwiedziliśmy wystawy, które były o podróżach w kosmos, było to ciekawe, najbardziej mi się podobała część statku kosmicznego gdzie można było wejść. Następnie coś na wzór wierzy gdzie pracują kontrolerzy. Stamtąd prześliśmy do wielkiej otwartej przestrzeni gdzie było mnóstwo samolotów i jakieś symulatory, za które oczywiście trzeba było płacić, znajdowała się tam wystawa o Amelii Earhart. Potem poszliśmy do miejsca na wzór pierwszej fabryki Boeinga, nie jestem pewna, ale może to były jakieś pozostałości. Dalej udaliśmy się do wielkiej sali poświęconej WWI i WWII(było tam trochę informacji o Polsce, bardzo mało, ale zawsze coś). Na koniec chyba coś co mi się najbardziej podobało, trzeba było przejść kawałek na zewnątrz gdzie były samoloty, a do dwóch można było wejść. Na koniec lunch i sklep z pamiątkami, kolejne magnesy do kolekcji zakupione. Wrzucę zdjęcia, ale bez podpisów ponieważ mam jeszcze pare rzeczy do zrobienia. I tak tam minął prawie cały dzień. Jak wróciliśmy to ja zaczęłam robić rzeczy do szkoły i oglądaliśmy Doctora Who, a potem moi host parents udali się na hokeja. A ja sobie siedzę i odpoczywam bo pozostał jeszcze jeden dzień wolności i powrót do szkoły.

W czasie przerwy dość często pisałam, ale teraz niestety może się trochę zmienić ponieważ znając życie nie będę mieć za dużo czasu, ale postaram się niedługo napisać notkę, która podsumuje mniej więcej moje 5 miesięcy w Lake Stevens. Teraz chcę już luty kiedy zacznie się nowy semestr i pozbędę się psychologii… Do napisania! Pozdrawiam Was Gorąco.