wtorek, 15 grudnia 2009

Jingle Bells


Ichi, Aga, Manuela

W niedzielę spadł pierwszy śnieg w Lake Stevens, chciałabym zaznaczyć, że tutaj to duża sprawa jak pada śnieg ze względu na komunikację dlatego w poniedziałek mieliśmy 2 hour late start. Po szkole zostałam razem z moją grupą z Creative Writing kręcić nasz film, było dużo śmiechu, ale szczerze to nie wiem co z tego wyjdzie, a prezentacje mamy już w środę (ze scenariusza dostaliśmy A, głównie to moja zasługa) Ten tydzień zapowiada się dobrze ponieważ jak na razie nie mam żadnych testów ani nic dużego, tylko quiz z matematyki, ale na tym przedmiocie nie ma się czego obawiać.

Weekend miałam dość zajęty . W sobotę rano spędziłam z 3 godziny na rozmowach z Polską. Potem pojechałam kupić kartki świąteczne i od razu je wysłałam, znalazłam też prezent na christmas party, był to kubek z markerami, którymi możesz ozdobić swój kubek ile razy chcesz oraz kupiłam trochę jedzenia na food driver.Przed obiadem całą rodzinką jedliśmy na łyżwach, (tak,tak,ja i łyżwy!) Wieczorem wybrałam się na mecz hokeja z host parents, o dziwo Tips wygrali z Seattle, a ostatnio przegrywają każdy mecz. W niedzielę wstałam rano, zrobiłam lekcję, a potem ugotowałam pierogi i w drogę do Arligton! Tam odbyło się christmas party, było bardzo przyjemnie, za niektórymi naprawdę się stęskniłam. Jedzenie było pyszne, każdy się postarał. Zabawna była wymiana prezentami, polega to na tym, że każdy losuje numer i potem gdy jest Twoja kolej wybierasz prezent, ale jeżeli podoba Ci się prezent kogoś innego to go nie otwierasz i po prostu kradniesz co chcesz i tak w kółko… tyle razy mi ktoś skradał kocyk albo album, ale ostateczni mam kubek, do tego gorąca czekolada do picia, marshmallows i mieszadełko.

Teraz tylko do piątku, a potem jakieś 2 tygodnie wolnego. W sobotę prawdopodobnie jadę z Julie na zakupy do Lynwood, ogólnie mam trochę planów na wolne, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. U mnie zaszły małe zmiany, które polegają na odcięciu kontaktu z Polską…, może rzeczywiście, za dużo rozmawiałam i to nie pozwalało mi zacieśnić więzi z host family, a chcę się tu czuć jak najlepiej. Wiem, że będzie ciężko, ale damy radę!


Byłam z siebie taka dumna! Kto mnie zna wie, że zawsze panicznie się bałam jeździć na łyżwach.

Mamo, Patrycjo...Kocham Was!

3 komentarze:

Karolinka S. pisze...

fajnie :)
ejj? :D mam takie pytanie.
co Twoj kolega pokazuje na pierwszym zdjeciu? :D
fucka?:P
;))

Patrycja pisze...

My Ciebie też:* ale widzę, że ograniczenie kontaktów rozwinie Twojego bloga :)

Agnieszka pisze...

Oj Karolina ja jakoś niczego nie widzę!:D

Mam taką nadzieje siostro,że rozwinie. Właśnie skończyliśmy dekorować choinkę i oglądamy świąteczne kreskówki już drugi dzień z rzędu :)