poniedziałek, 11 stycznia 2010

Dreams can come true

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że 2 klasę liceum będę spędzać na wymianie, nie uwierzyłabym. Pamiętam dokładnie rok temu, złożyłam już dokumenty i czekałam na jakieś informację. Tak naprawdę to myślałam o tym chyba codziennie, byłam myślami gdzie indziej, strasznie czekałam na ten dzień, a jak już wiedziałam to odliczałam dni do dnia, w którym miała się zacząć moja przygoda. Właśnie mija 5 miesięcy, dajecie wiarę? Połowa mojego wyjazdu już za mną!

Na początku gdy tu przyjechałam byłam lekko przestraszona, ale wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję bo jeżeli bym się nie zdecydowała to bym tego żałowała do końca życia. Miałam problemy językowe, ale nie przejmowałam się i wiedziałam, że z czasem będzie lepiej i tak jest( pamiętam jak w pierwszych dniach szkoły tak mnie bolała głowa od natłoku angielskiego- śmiech na sali). Nie mam praktycznie żadnych barier językowych, czuję się coraz pewniej, mam większy zasób słownictwa i mogłabym tylko wyliczać plusy językowe. Zdecydowanie jest to po co tu przyjechałam. Zawsze chciałam chodzić do amerykańskiej szkoły, ale pamiętam, że po pierwszych dniach szkoły, byłam w lekkiej depresji. A teraz wszystko jest w porządku, czuję się komfortowo, mam grono swoich znajomych i czuję, że należę do tego społeczeństwa. Kiedy przyjdzie koniec roku szkolnego, będę tęsknić za Lake Stevens High School. Kolejna wspaniała rzecz, której doświadczasz podczas wymiany to nawiązywanie przyjaźni, teraz mam grono przyjaciół z całego świata. Wierze, że kiedy się rozstaniemy to co mamy nie rozpadnie się, a będziemy utrzymywać nasze kontakty do końca życia(wiem jak to brzmi) i oczywiście wszyscy są zaproszeni do mnie do Warszawy.

Mogłabym tak pisać w nieskończoność. Przede wszystkim jeszcze bardziej się usamodzielniłam, uodporniałam się na wiele sytuacji i wiem, że dam sobie radę wszędzie. Myślę, że pobyt tu mnie trochę zmienił, patrzę na Świat z trochę innej perspektywy. Najgorsze dla mnie jest to, że musze tutaj przemilczać wiele spraw i często iść na kompromis, ale tak trzeba. Jak dla mnie jednym z najgorszych minusów jest brak miejskiej komunikacji i jestem cały czas od kogoś uzależniona. Wyjazd uświadczył mnie, że w przekonaniu, że jeżeli pragnie się czegoś bardzo i masz marzenia, to one mogą się spełnić. Trzeba znaleźć sobie w życiu cel i do niego uparcie dążyć. Wiele osób mi zarzuci, że łatwo tak mówić bo to ja jestem w USA itp. Życie nie jest zawsze kolorowe, ale zawsze trzeba próbować i robić wszystko, a nie od razu zakładać, że nic z tego nie będzie bo tak jest po prostu łatwiej. Po wielu przejściach, zawirowaniach… jestem żywym dowodem, że marzenia się spełniają.

Na zakończenie coś co znalazłam na innym blogu i po prostu muszę to wkleić:
"Często można spotkać się z opiniami, iż Ameryka to przeciętność i standardowość. Na pierwszy rzut oka tak. Takie same fastfudy, motele przy autostradach, supermarkety i w większości uśmiechy przeciętnych ludzi, którzy mają problem ze znalezieniem Polski na mapie. Z drugiej jednak strony Ameryka to kraj indywidualności oraz głębokiej Wiary, iż swoimi rękoma można dosięgnąć nieba i gwiazd, spełniając plany i marzenia dzięki swojej pracy - a nie dzięki znajomościom czy pomocy innych - i uporczywemu, na przekór wszystkim niepowodzeniom, dążeniu do przodu. To kraj małych kościołów gdzie ludzie szukają Boga i go znajdują, w porównaniu do starej zachodniej Europy gdzie diabeł już dawno zatrzasnął za ludźmi drzwi a teraz tylko głośno chichocze. To w końcu kraj gdzie możesz żyć tak jak uważasz to za stosowne a nie tak jak wypada czy wymagają od Ciebie inni. Trzeba tylko chcieć i nie wpatrywać się z ogłupioną miną w telewizję." Pan Krzysztof Zajkowski

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Fajnie,ale szkoda,że nie dłuzsza notka ;p.Powodzenia!:*

Anonimowy pisze...

A i wlasnie,wiesz co,tez gdzies juz czytalam tą 'opinię' i tez mi sie bardzo spodobala,taka inteligentnie wyjaśniona i przede wszystkim prawdziwa..;)

Ola pisze...

Aż trudno uwierzyć że już minęło 5 miesięcy! Musisz zacząć myśleć o powrocie do crv ;) Nie no żartuję oczywiście, wiem jak ci się tu nie podobało. No cóż, ja od początku wiedziałam że sobie ze wszystkim poradzisz :*