piątek, 14 sierpnia 2009

NYC->Lake Stevens

11.08 .2009 ten dzień zapamiętam na długo wtedy rozpoczęła się moja podróż, która minęła bardzo szybko z wielu powodów, lecieliśmy w 3 Asia, Konrad i ja, a ostatecznie okazało się, że było koło 10 osób z Polski. W NY bawiłam się świetnie, bardziej czułam się jak na jakimś obozie międzynarodowym. W środę nie mieliśmy chwili wolnego czasu, prezentacja, praca w grupie, zwiedzanie i na koniec kolacja w Planet Hollywood( podziękowania dla Anity i Asi, które zorganizowały mi Happy Birthday) i tak wszystko dobiegło końca i 13 od rana( nie ma to jak zbiórka o 5.30) każdy rozjechał się w swoją stronę! Gorące pozdrowienia szczególnie dla polskiego CIEE 11-13.08 Asi, Pauli, Anity, Konrada, Adama i reszty.

Lot do Seattle był znośny, pomijając fakt płacenia za bagaż i dodatkowo nadbagaż, który wynosił 2kg oraz godzinne siedzenie w samolocie na pasie startowym. Wychodzę z samolotu patrzę na tabliczkę baggage claim i idę w jej stronę już z oddali zauważyłam moją host mom i siostrę. Drogę z lotniska do domu pokonałyśmy w niecałą godzinę, już od pierwszej chwili Washington zrobił na mnie wielkie wrażenie. Dom jest prześliczny, w liście napisali mi, że to mały domek, a dla mnie jest wielki, a o terenie wokół domu już nie wspomnę. Mój pokój jest duży, mam niebieskie ściany i dwa łóżka mogę spać na górze lub na dole, rozpakowałam już swoje rzeczy i najważniejsze jest Internet! Niesamowite uczucie rozmawiać z mamą i siostrą, które są na drugim końcu świata, tęsknie za wami! Valerie przygotowała pyszną kolację(nie jedzą w fast foodach) no i obiecany tort urodziny, który smakuje doskonale z kulką lodów waniliowych, zaśpiewali mi happy birthday, zdmuchnęłam świeczki i dostałam śliczną kartkę i kartę abym mogła dzwonić do Polski. Jutro mamy jechać rozglądnąć się za telefonem, odwiedzić bank i może wybiorę się gdzieś z Chloe i jej znajomymi. Jestem tu dopiero jeden dzień, a naprawdę czuję się jak w domu i zaczynam się przyzwyczajać, że do domu wrócę za 10 miesięcy. Postaram się niedługo zgrać zdjęcia i je wrzucę bo teraz nie mam za bardzo kiedy bo nie chcę spędzać całego dnia przed komputerem. Zapomniałam napisać, że dostałam od nich zegarek do pokoju, słowniki które przydadzą się do szkoły oraz jakieś balsamy do ciała i sole do kąpieli.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za życzenia i przepraszam, że na razie nie odpisuję, ale nie mam kiedy! Najbardziej mnie dobija ta różnica czasowa, u mnie jest prawie 20,a w Polsce 5 rano. Zbieram się i idę spać bo kilka nieprzespanych nocy i zmiana czasu robi swoje.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ah! Ja mam te przyjemności dopiero 22 sierpnia ^^ A urodzinki też spędzę w Stanach, dziwne uczucie!
Powodzenia,
my-ten-months.fotolog.pl

Kasia L. pisze...

Cieszę się, że u Ciebie wszystko ok, a nawet i lepiej :) Z tego co czytam to naprawdę się tam zaklimatyzowałaś xD nawet nie wiesz jak się z tego cieszę :)
Korzystaj z tego miesiąca wolności przed rozpoczęciem szkoły^^ i mam nadzieję, że jak będziesz miała czas to pogadamy w tym tygodniu :*
Baw się dobrze!!

Paulina pisze...

Ha, a ja stanę się w USA szaloną osiemnastką ( no nie do końca szaloną ale ok ;p) fajnie ze tak trafilas i czekam na jakies zdjecia!:D
i wszystkiego najlepszego:))