wtorek, 29 grudnia 2009

Seattle

W Seattle było super! Czas spędzony w tym mieście uświadomił mi jak bardzo tęsknię za Warszawą, za życiem w dużym mieście, do tego jestem stworzona, czułam się jak w domu. Każdy marzy aby trafić do stanu jak California czy Floryda, ale wiecie co jestem szczęśliwa, że tu trafiłam ponieważ Seattle jest mało znanym miastem, nie wspomnę o Waszyngtonie, dużo ludzi nie miało pojęcia, że istnieje taki stan lub myśleli, że mówię o Washington D.C., ale wracam do tego o czym jest notka czyli o mojej wycieczce do Seattle.

Musiałam rano wstać, a tak chciałam zostać i poleżeć sobie, ale zmobilizowałam się, wzięłam szybki prysznic, wypiłam sok i byłam gotowa. Martwiłam się trochę bo było pochmurnie, a to jak dla mnie oznacza jedno… deszcz bo tu przecież taka pogoda jest bardzo często, ale ostatnio mamy dużo słońca choć jest zimno. Pojechałyśmy zabrać Julie i w drogę, dała mi prezent od Deby, która jest teraz w Oklahomie, dostałam koszulkę w ślicznym niebieskim kolorze. Jakieś 50 minut później byłyśmy w Seattle. Naszym pierwszym przystankiem było Burke Museum, które znajduje się na campusie University of Washington. Żałuję, że nie można było tam robić zdjęć. Największe wrażenie wywarła na mnie wystawa Crussin’ the Fossil Freeway (co jakiś czas zmieniają wystawy w jednej sali) artysta i paleontolog przez 10 lat jeździli po kraju i zbierali co się da, strasznie duże wrażenie zrobiły na mnie jego prace, świetne, żałuje, że nie mogłam zrobić zdjęć i wam pokazać, coś co było warto zobaczyć. Następnie udałyśmy się na spacer po campusie, tutaj studiuje moja host siostra, tak samo jak jej bracia. Pokochałam to miejsce od razu, jak wiecie w USA, campus to jak małe miasteczka, strasznie urocze miejsce, mogłabym tu studiować, a bardziej chciałabym… nigdy nie mów nigdy. Drugim przystankiem było Seattle Center. Moja host mom udała się tam i dała mi i Julie tyle czasu ile chciałyśmy. Najpierw udałyśmy się na Space Needle! Było super, kocham coś takiego, że wjeżdżasz wysoko i możesz podziwiać panoramę miasta, ogólnie byłam miałyśmy szczęście bo było dość słonecznie więc był naprawdę dobry widok. Porobiłyśmy dużo zdjęć, strasznie miły starszy pan oferował nam, że zrobi nam obu zdjęcie i skorzystałyśmy i to nawet dwa razy. Jak zjechałyśmy na dół, udałyśmy się do sklepu z pamiątki, oczywiście zostawiłam tam trochę pieniędzy bo jak mogło być inaczej. Mam nadzieje, że uda mi się jeszcze wjechać na Space Needle wieczorem, to takie moje małe marzenie. Potem udałyśmy się do Experience Music Project and Science Fiction Museum and Hall of Fame, które znajduje się w bardzo interesującym budynku, tego kształtu nie da się opisać, trzeba zobaczyć na własne oczy. Było to duże i były tłumy, ale bawiłyśmy się dobrze. I to koniec naszej wycieczki, spotkałyśmy się z moją host mom i udałyśmy się do domu aby ominąć korki. Po drodze pojechałyśmy do Target(jak zawsze wydałam tam dużo sumę, tutaj wydaje mi się, że podstawowe rzeczy jak szampony, jedzenie jest droższe, a może po prostu zawsze moja mama dla mnie kupowała i nie musiałam nic na to wydawać). W sobotę jadę z moimi host parents do Seattle do muzeum lotnictwa.

Podsumowując bardzo udany dzień, jeden z najlepszych dni od kiedy tu jestem. Nie miałabym nic przeciwko przenieść się do Seattle na pozostałe 6 miesięcy, a właśnie czas szybko leci. Na początku lutego jedna z najbliższych mi osób tutaj wraca do domu. Deby z Brazylii bo jest tu tylko na semestr, już za miesiąc wraca, a teraz dopadła ją wielka tęsknota, będę za nią bardzo tęsknić, ale wierzę w to, że odwiedzi mnie w Warszawie, a ja ją. Zdarzają mi się chwile, że tęsknię bardzo, ale głównie staram się nie myśleć o tym, tylko korzystać z tego co mam bo wiem, że wiele osób chciało by być na moim miejscu, to przygoda mojego życia, przez te kilka miesięcy wiele się tutaj nauczyłam, ale kończę moje rozmyślania bo to kiedy indziej będzie o tym notka. Od jutro muszę zacząć robić rzeczy do szkoły, a raczej powinnam zobaczymy co z tego wyjdzie. Następna notka będzie na temat szkoły ponieważ pojawiły się komentarze, że chcielibyście abym taką napisała i zrobię to z chęcią. Na dziś to już koniec. Chciałabym podziękować Karolinie za niespodziewaną kartkę i najlepszy list na całym świecie!

Przed Burke Museum

Na UW campus

Mogłyśmy zobaczyć Mount Rainier

Radość,radość z powodu bycia w dużym mieście!

Z Julie

Space Needle

I jak tu nie kochać Seattle, prawie jak w Grey's Anatomy

Nigdy bym nie powiedziała, że to muzeum

Szalone Europejki!

Takie fajne coś

To była jakby sala dyskotekowa

Meduza

4 komentarze:

Kasia L. pisze...

Jasne, niespodziewana kartka od Karoliny -> niespodziewanie wymuszona xD
A tak na serio, cieszę się że jedziesz do tego muzeum lotnictwa, z pewnością będzie to dla Ciebie ogromna atrakcja :*

Anonimowy pisze...

super ;) też chciałabym być w USA ;)

Agnieszka pisze...

Ona nie była wymuszona...

Kasia L. pisze...

przepraszam... ale nie dajesz o sobie zapomnieć :*