poniedziałek, 12 lipca 2010

19.06-06.07.2010

19.06.2010 zobaczyłam się po raz ostatni z Julie, pożegnałyśmy się i czułam, że rozpadam się na małe kawałeczki, ale to jest część wymiany. Później cały dzień zastanawiałam się co mam zrobić ze sobą, pakowałam się, oglądałam telewizję i tak nie mogłam nic ze sobą zrobić bo odliczałam godziny kiedy zobaczę mamę i siostrę, a na dodatek ich samolot do Seattle był opóźniony. O północy wyjechałyśmy z Lake Stevens na lotnisko… Gdy już czekałam przy taśmie z bagażami to nie mogłam wytrzymać tych emocji i w końcu zobaczyłam moją mamę i siostrę... Tych uczuć nie da się opisać , ale czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie.

Następnego dnia udałyśmy się na zakupy, a potem był uroczysty obiad z host family. Moja rodzinka poszła wcześnie spać, a ja jeszcze siedziałam z host, a potem już się położyłam. 21.06.2010 opuściłam Lake Stevens! Pożegnałam się z rodzinką i szybko się odprawiłyśmy na lotnisku…

Spędziłyśmy cudowne 10 dni na Hawajach, a dokładniej na wyspie Oahu, mieszkałyśmy w Honolulu, dzielnicy Waikiki- RAJ NA ZIEM :) Mogłabym tam zamieszkać, cudowne miejsce gdzie cały czas świeci słońce, jest deszczyk tropikalny, przepiękny kolor wody i czego więcej chcieć? Będąc tam trudno było mi uwierzyć, że rzeczywiście tam jestem. Wybrałyśmy się na kilka wycieczek: zatoka Hanauma Bay, wycieczka dookoła wyspy i Pearl Harbor. Oprócz tego plażowanie, odkrywanie uroków Honolu. Było mi bardzo ciężko opuścić Hawaje, ale mam nadzieje, że jeszcze kiedyś tam wrócę.












Następnie spędziłyśmy kilka dni w Seattle i byłyśmy w akwarium, muzeach, parku i po prostu odkrywałyśmy uroki miasta bo choć mieszkałam dość blisko to nigdy nie miałam okazji tam zobaczyć wszystkich miejsc, które chciałam. Wiem, że to krótka notka, ale jeżeli miałabym napisać dłuższą notkę to by do tego nigdy nie doszło! Za kilka dni moja ostatnia, podsumowująca notka.





3 komentarze:

Karolinka S. pisze...

super fotki :)) kurcze zazdroszcze Ci, bylas na Hawajach mmm ;-*

Anonimowy pisze...

Świetny blog. Szkoda, że to już praktycznie koniec... Bardzo przyjemnie się go czytało. Mam nadzieję, że doświadczenie ze Stanów zaowocuje w przyszłości. Myślałaś może na temat studiów w US? Pozdrawiam
Erin

Anonimowy pisze...

dopiero teraz znalazlam Twojego bloga naprawde jest swietny;)
zycze Ci udanych wakacji ;)
Pozdrawiam